Dziś ciąg dalszy historii z rabarbarem. Wczoraj pisałam o syropie rabarbarowo-truskawkowym. Syrop jest już bezpieczny w moich słoiczkach, pora więc zająć się tym, co zostało po odcedzeniu. I tak powstały smaczne drożdżówki. Nadzienie rabarbarowo-truskawkowe jest słodkie i delikatne. Nic już nie trzeba z nim robić, można bezpośrednio umieścić na cieście.
A tak swoją drogą, dlaczego nie lubiłam rabarbaru?
Pamiętam, jak w dzieciństwie, na wsi, zajadaliśmy rabarbar prosto z ogrodu, zanurzaliśmy łodygi w cukrze i mieliśmy przy tym bardzo kwaśne miny. Na samo wspomnienie było mi strasznie kwaśno i omijałam rabarbar z daleka. Okazało się jednak, że po odpowiednim spreparowaniu jest całkiem zjadliwy :-)
A tak swoją drogą, dlaczego nie lubiłam rabarbaru?
Pamiętam, jak w dzieciństwie, na wsi, zajadaliśmy rabarbar prosto z ogrodu, zanurzaliśmy łodygi w cukrze i mieliśmy przy tym bardzo kwaśne miny. Na samo wspomnienie było mi strasznie kwaśno i omijałam rabarbar z daleka. Okazało się jednak, że po odpowiednim spreparowaniu jest całkiem zjadliwy :-)
© Mariola Streim |